
Zagrożona ciąża… przez 1 dzień
„Mamy taśmy owodniowe” – poczułam się jakbym siedziała na sali rozpraw i właśnie sąd ogłosił wyrok. Siedziałam w gabinecie, ale byłam tam tylko ciałem, moje myśli były nieobecne, a w środku czułam, że cała się trzęsę. Opuściłam gabinet i mój narzeczony już wiedział, że coś jest nie tak. Powiedziałam mu to samo, co mi powiedziano i również to, że mamy skierowanie do szpitala. Tutaj zaczynają się dla nas godziny męki…
Po powrocie do domu nie byłam w stanie niczym się zająć. Skierowałam się od razu do sypialni, kładąc się do łóżka i zaczęłam szukać w internecie czegokolwiek na temat taśm owodniowych.
Czym są taśmy owodniowe?
Taśmy owodniowe, a tak właściwie zespół pasm owodniowych, to rzadkie schorzenie, którego przyczyny jeszcze nikt tak naprawdę nie zna. Nikt nie odkrył jeszcze, w jaki sposób do tego dochodzi w dalszym ciągu ta kwestia jest nam nieznana. Jego istotą jest uszkodzenie rozwijających się tkanek płodu przez odłączone pasma jednej z błon płodowych tzw. owodni.
Mogą one przyjmować tak naprawdę różne formy. Zaczynając od pojedynczych uszkodzeń, podlegających rekonstrukcji chirurgicznej, po ciężkie i złożone nieodwracalne wady. Najczęściej występują uszkodzenia kończyn płodu. Rzadziej występują wady główki, twarzy i organów wewnętrznych.
„Taśma” najczęściej owija się wokół kończyn, na różnej ich wysokości. Łatwo sobie wyobrazić, co się dzieje z ciasno owiniętą nóżką, rączką lub palcem takiego maluszka, który cały czas rośnie… Następuję obrzęk, nie ma przepływu krwi. Następstwem tego może być amputacja, skrócenie paluszków, zrośnięcie się dłoni, stóp lub wystąpienie innych deformacji. Innym wariantem są rozmaite defekty w obrębie twarzoczaszki. Mam tutaj na myśli: rozszczep podniebienia, wag, zarośnięcie nozdrzy, niedorozwój gałek ocznych, rozszczep twarzy oraz zmiany wielkości i kształtu kości czaszki.
To tylko krótka informacja na temat taśm owodniowych, ponieważ nie chce straszyć żadnej z mam, u której lekarz postawi taką diagnozę. Sama szukałam informacji i chyba też jakiś słów otuchy w internecie, a spotkałam się z samymi artykułami, które mnie przeraziły i sprawiły, że byłam kłębkiem nerwów, a moimi przyjaciółkami stały się chusteczki.
Błędna diagnoza
Na całe szczęście z naszej dwójki to Artur jest tym spokojnym i opanowanym. On przeszukując internet natknął się na informację o profesorze dr hab. med. Krzysztofie Preisie – jest to specjalista położnictwa i ginekologii, który specjalizuje się w taśmach owodniowych. Wyczytaliśmy, że profesor ten przyjmuje w Pomorskim Centrum Diagnostyki i Terapii Prenatalnej w Gdańsku. Od razu tam zadzwoniliśmy, ale niestety miejsca na cito nie było do profesora. Udało nam się dostać do Dr hab. med. Małgorzaty Świątkowskiej – Freund – która jest również specjalistą położnictwa i ginekologii i jak pan profesor również specjalizuje się w tych taśmach. Wizytę mieliśmy ekspresowo – 25.02.2021r. dowiedziałam się o tych taśmach, a 26.02.2021r. po godzinie 19:00 byłam po wizycie w Gdańsku i już wiedziałam, co nam jest.
Pani Profesor przebadała mnie / nas naprawdę bardzo dokładnie. Już po kilku minutach badania powiedziała, że mam się uspokoić, ponieważ w naszym przypadku to nie taśmy owodniowe. Stwierdziła również, że taśmy te jest bardzo ciężko wykryć na takim zwykłym USG i często dochodzi do postawienia złej diagnozy. W naszym przypadku okazało się, że moje łożysko rośnie szybciej niż macica i przez to w dolnej części łożyska powstał fałd błon płodowych tworzący niewielką przegrodę jamy macicy. Jednak nie ma to wpływu ani na rozwój płodu i ciąży i nie ma żadnego zagrożenia zespołem taśm owodniowych.
My osobiście możemy z czystym sumieniem polecić Panią Profesor Małgorzatę Świątkowską – Freund. Zyskała moje zaufanie, wykonała bardzo dokładne badanie, gdzie krok po kroku mi opowiadała o wszystkim, badanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze, a na sam koniec zanim mnie pożegnała jeszcze raz wszystko wytłumaczyła i dokładnie zobrazowała.
Po tej sytuacji zrozumiałam, że ciąża uczy bardzo dużej pokory, ale również wskazuje nam kobietom, z czym mamy problem i nad czym należy popracować – w moim przypadku to bez wątpienia nerwy. Po tej sytuacji wyciągnęłam również bardzo ważną lekcję – kobiecie w ciąży powinno zabrać się dostęp do internetu. Siedzimy, czytamy te różne ciemne scenariusze, nakręcamy się zapominając o tym, że ktoś tam u nas mieszka i te nerwy mu szkodzą. Łatwo się mówi ale jeżeli dotknęła Cię taka diagnoza to postaraj się nie denerwować, większość diagnoz dotyczących taśm owodniowych jest błędna. Poczekaj na spokojnie na kolejną wizytę, bo może skończy się to u Ciebie tak jak u nas, a tymi nerwami zaszkodzisz i sobie i swojemu maleństwu.
W naszym przypadku skończyło się wszystko dobrze. Monitorujmy wszystko na bieżąco, ale jak na razie odpukać jest wszystko dobrze. 26.03.2021r. byliśmy na kolejnej wizycie i dowiedzieliśmy się, że fałd jest już blisko łożyska więc patrzymy pozytywnie w przyszłość 🙂
Nie życzę nikomu tego stresu… Jeżeli któraś z mam usłyszy diagnozę „taśmy owodniowe” to pamiętaj – nie denerwuj się na zapas, stres nic nie pomaga, a może jedynie zaszkodzić 🙂
Tyle ode mnie na dziś 🙂
Buziaki!

Przepis na budyniowe drożdżówki

Toruń z góry - lot awionetką
Zobacz również

Dzień Mamy
26 maja 2019
Moje stanowisko do nauki zdalnej
27 października 2020
Jeden komentarz
Pingback: